Bardzo jest dzisiaj źle. Takie porażki, kiedy do końca nie wiadomo, jaki będzie wynik, bolą bardziej. W tej prezydenturze nie cieszy nic, a poziom samozadowolenia pierwszej rodziny co najmniej zadziwia. Dążenie do równości po wcześniejszych słowach kandydata o ideologii, zapisach Konstytucji itp. sugeruje, że najmłodsza członkini pierwszej rodziny nie słuchała tych wypowiedzi. Nawet dobrze, bo były tak smutne i wykluczające, że czyniły słuchaczy bezsilnymi. Jak zamierza Pani, Pani Kingo czynić równość? Chciałaby Pani żyć w kraju, w którym wszyscy są równi. Codziennie zabierane są narzędzia, dzięki którym mogłaby Pani walczyć o równość, państwo nie daje dofinansowania, nie wspiera się różnorodności. Żadnej. To może lepiej się już spakować, bo przez następne pięć lat może nie mieć Pani okazji do aktywności. Norwegia przyjmuje.
Wypowiedź pierwszej rodziny została starannie zaplanowana i w porażającej niewinnością bieli wlana z uśmiechem do głów wyborców. Po co? Nareszcie są u siebie, w swojej Polsce.
Mam złą wiadomość. Musicie się posunąć w tej Polsce. Musicie przeanalizować swoją polskość wykrzykiwaną nieporadną polszczyzną. Bo te słowa to nie mój wstyd.
Polityka przyjmuje podobno każdy brud. Pewnie tak, ale obywatelom zawsze ten brud coś zabiera. Zabiera podmiotowość i obywatelskość. Wszystkim.