Seksedukatorzy w natarciu. Jak wygrywać współczesne bitwy o dzieci?

Nasi rodzice od zadań specjalnych postanowili zapisać się na warsztaty, organizowane przez stowarzyszenie „Rodzice Chronią Dzieci”, działające w ramach kontrowersyjnej inicjatywy „Stop Seksualizacji Naszych Dzieci”.
Oto relacja ze szkolenia we Wrocławiu.

Zaczęliśmy w sobotę, 2 marca rano, wykładem pan Bosaka na temat wystąpień publicznych. Wykład stał na wysokim poziomie i wszyscy żałowali, że był tak krótki. Szanowny Panie Bosak! Jeżeli wypadnę źle u p. Pospieszalskiego w „Warto rozmawiać”, proszę nie robić sobie wyrzutów. Zrobił Pan świetną robotę, żeby mnie przygotować.
Potem już nie było tak lekko. Na scenę wstąpił elokwentny Pan Od Harcerstwa. Zajął się strasznym spiskiem w ZHP. Okazało się, że z tym harcerstwem to tylko przykrywka. Tak naprawdę ZHP zostało opanowane przez szajkę deprawatorów – pedofilów. Wszystko jest podporządkowane przerażającemu planowi zgwałcenia wszystkich harcerzy jednego po drugim (a może większymi grupami? – nie wiem). W moim 63-letnim życiu nie spotkałem jeszcze człowieka tak skoncentrowanego na seksie jak Szan. Prelegent. Absolutnie wszystko mu się kojarzyło, i to tylko z perwersjami.
W przerwie p. Prelegent podzielił się z zebranymi swoimi opiniami o ruchu rodziców LGBT. Uświadomił słuchaczy, że taki ruch nie istnieje i jest atrapą. Siedzieliśmy obok. Liczyliśmy się z tym, że zostaniemy lewakami, ale z tą atrapą, to już Pan przesadził, Panie Prelegencie.
Po południu działacze ze Stowarzyszenia Rodzice Chronią Dzieci wyjaśnili nam o co chodzi seksedukatorom w szkołach oraz poinstruowali zebranych jak przeciwdziałać edukacji seksualnej. Przeciwdziałanie jest proporcjonalne do przypisywanej seksedukatorom pedofilii.
Dlaczego rodzice, którzy chcą edukacji seksualnej dla swoich dzieci nie mają prawa o tym zadecydować, tego już wykładowcy nie wyjaśnili.
No i nadszedł sądny dzień – szkolenie o LGBT. Na początku wstałem i dokonałem coming outu, i jako ojciec osoby LGBT, i jako prezes My, Rodzice. Zaproponowałem Elżbietę i siebie jako źródło informacji o LGBTQIA z pierwszej, a nie z drugiej ręki. Wyjaśniłem cel naszego przyjazdu – dialog pomiędzy rodzicami i zaproponowałem rezygnację ze spotkania, że jeśli zaskoczona Widownia poczuła się z nami niekomfortowo. Organizatorka p. Magda Trojanowska zaprosiła nas do dalszej obecności – DZIĘKUJEMY I DOCENIAMY! Nie przyjęła naszej propozycji prezentacji głównych tez o LGBTQIA. Wykład, zgodnie z planem poprowadziła pani doktor – specjalistka w temacie. Po zwyczajowych zapewnieniach o szacunku i współczuciu dla poszczególnych osób LGBT przy pomocy lawiny danych z tysięcy źródeł – przede wszystkim Beaty Wieczorek rozprawiła się ze wszystkimi tezami ruchu LGBTQIA (mówiąc w praktyce tylko o gejach z krótkimi wtrętami o lesbijkach), na pozostałe literki nie było czasu (?). Jedyną rzeczą, gdzie w pełni się zgodziliśmy, było to, że zamykanie do kryminału za homoseksualizm jest be.
Chwilę przyznanego nam czasu wykorzystaliśmy na próbę podważenia koszmarnej zbitki osoba homoseksualna = pedofil. Używając przykładów z życia, próbowaliśmy pokazać zebranym, do jak przerażających skutków dla naszych dzieci prowadzi to połączenie. Jako przykład wytwarzania takiej zbitki wykorzystaliśmy najobrzydliwszą broszurę świata, rozpowszechniane przez naszych gospodarzy wydawnictwo udowadniające przy pomocy obscenów, że każdy seksedukator to pedofil a niemal każdy (albo każdy gej – w zależności od tego, na której stronie broszury jesteś) – to też pedofil.
Odnieśliśmy wrażenie, że wiedzący o światowym spisku przeciw, Tradycji i Ich Dzieciom (piszę bez ironii – tak odbierają edukację seksualną) zebrani przyjęli nas z pewną wyrozumiałością. Chyba uwierzyli, że chodzi nam o nasze dzieci, ale za pożałowania godną uznali naszą naiwność i niewiedzę jak straszliwe i potężne siły nami kierują z zagranicy.
Podsumowując:
1. Słusznie, czy nie, poważna grupa ludzi uważa edukację seksualną za istotne zagrożenie dla swoich dzieci. Ten problem istnieje naprawdę. Piramidy spiskowych wyjaśnień są zmyślone, obawy są prawdziwe.
2. Komunikacja ze strony WHO jest słaba. My się tym nie musimy zajmować, bo chcemy wprowadzenia edukacji, ale nie jesteśmy specjalistami od metodyki i szczegółowych celów. Seksedukatorom serdecznie współczuję.
3. Nasze intencje są czyste – chcemy ograniczenia (aż do eliminacji) agresji fizycznej i słownej wobec naszych dzieci. Po to rozmawiamy z ludźmi, którzy tę agresję wywołują i usprawiedliwiają.
4. Jedynym (poza usłyszeniem, że nie istnieję i jestem atrapą) zabawnym elementem tej konfrontacji było nasze wspólne przekonanie o potędze finansowej i sprawczej drugiej strony.

Marek Błaszczyk