Taki tytuł ma nowy portal uruchamiany przez Magdę Rakitę.
Magda jest osobą, do której pasuje określenie, że mogłaby zagrać jednocześnie Ali Babę i 40 rozbójników. Z ogromną energią pomaga w wyjściu z szafy osób interpłciowych.
30.10.2018 uczestniczyłem w spotkaniu z Magdą, na którym opowiadała i o interseksualizmie, i o sobie. Zamiast dawać definicje, powiem jak zrozumiałem różnicę pomiędzy transpłciowością a interseksualizmem. Transpłciowość nie ma związku z ciałem. Osoba transpłciowa czuje się uwięziona w ciele osoby innej płci. Osoba interseksualna ma jakieś fizycznie cechy tej drugiej płci. Dlatego (najczęściej, niestety) zajmują się ją lekarze.
A medycyna nie zajmuje się osobami zdrowymi. Tworzy pojęcie normy zdrowia, i jeśli ktoś nie pasuje do tej normy żwawo się bierze za „znormalizowanie”. To, co sensownie działa w przypadku grypy, czy raka jest najczęściej bez sensu w przypadku interseksualizmu.
Po pierwsze – język. To, ze ktoś jest INNY, nie znaczy, że jest CHORY, że ma ZABURZENIA. Jest kilkanaście jednostek chorobowych, które medycy leczą, także operacyjnie.Duża część ma związek bardziej z dążeniem do porządkowania świata niż z rzeczywistym dbaniem o zdrowie osób interseksualnych.
Po drugie: sama kwalifikacja zdrowie/ choroba i pomijanie prawdopodobnych efektów ubocznych.
Przykład pierwszy: spodziectwo. Czyli, cewka moczowa u chłopaka kończy się wcześniej. Jaki kłopot wynika z pozostawienia sprawy, jak jest? Chłopiec będzie musiał siadać przy siusianiu, czyli niewygoda. Jaki kłopot wynika z „leczenia”? Blizna, która zostaje po operacji. Blizna nie rośnie tak, jak reszta ciała, więc konieczne są kolejne operacje. Czyli, niewygoda. No to się zastanowimy, która niewygoda jest bardziej dotkliwa. Może się o to spytać samego zainteresowanego? Najlepiej, kiedy sam będzie mógł w świadomy sposób podjąć decyzję, a nie operować niemowlę?
Przykład drugi: rodzi się dziewczynka. Po jakimś czasie się okazuje, że ma w brzuchu jądra. Pod pretekstem zagrożenia rakiem (statystyka tego nie potwierdza) lekarze operacyjnie usuwają jądra. I z tego wynika, ze pacjentka do końca życia musi brać hormony. Dobór tych hormonów odbywa się metodą prób i błędów – bardzo dotkliwą dla pacjentki. w dodatku, dawka dobra dzisiaj, jest zła za miesiąc i trzeba całą procedurę dopasowywania powtarzać od początku. Hormony są drogie i czasem niedostępne w sprzedaży. Zaprzestanie ich brania powoduje poważną osteoporozę. Jak widać, warto by pomyśleć nad wyważeniem korzyści i strat.
Przykład trzeci i następne – od niektórych procedur medycznych wieje zgrozą i średniowieczem – np dziewczynkom rozciąga się pochwę.
Ale tego lekarze nie robią. Albo nie pytają się rodziny o zgodę, albo żądają zgody w ciągu 15 minut nie dając żadnego czasu na dowiedzenie się czegokolwiek. Najczęściej przemilczają skutki uboczne proponowanej operacji.
Co najmniej tak samo okropna jest sfera psychiki. Specjaliści powtarzają ciągle „ale nikomu nie mów”, co powoduje, ze osoba interseksualna czuje się rozpaczliwie samotna i niezrozumiana. Magda dala przykład dwu interseksualnych sióstr, które, wychowywane razem, nie wiedziały o swoim interseksualizmie.
Wg Magdy Rakity praktycznie nie zdarzają się przypadki agresji w związku z ujawnieniem swojej interseksualności. A świat okazuje się przyjaźniejszy, a w dodatku pojawiają się w nim podobni, z czasem bliscy ludzie.
Marek Błaszczyk