PiS broni Konstytucji, czyli straszno i śmieszno w Lublinie

Piątek, 5.10.18, miał być dniem sesji nadzwyczajnej Rady Miasta Lublina zwołanej w celu zakazu przeprowadzenia I Marszu Równości. I wniosek, i idące za nim kolejne uzasadnienia były homofobicznymi, zakłamanymi bredniami. Żeby było już całkiem absurdalnie, głównym uzasadnieniem było ZAGROŻENIE KONSTYTUCJI, a w szczególności art. 18 (tego o małżeństwie pod specjalną opieką Państwa) przez ten marsz. W jaki sposób demonstranci w Lublinie mogliby zmienić Konstytucję – tego już radni nie wyjaśnili. Jeszcze chwilę temu wydawało się, że w propozycjach zmiany tekstu Konstytucji nie ma nic złego (referendum Dudy), aż tu takie zagrożenie….
Radni wyposażyli się w kartki z napisem solidarycą „Konstytucja”. Miałem straszną ochotę podejść do nich i zaoferować koszulki z tymże napisem w dobrej cenie (ma się te dojścia), ale odwagi jakoś brakło, poza tym chciałem z nimi rozmawiać o marszu, a nie o konstytucji.

To śmieszno, a straszno? Argumentacja. Jak ktoś się chce zapoznać z argumentacją radnych i wojewody, proszę uprzejmie. Ja nie polecam. Pakt Ribbentrop- Mołotow to pikuś przy tym zagrożeniu, które przedstawili.

Zaczęliśmy o 16.30. Przed Ratuszem organizatorzy marszu zorganizowali pikietę w obronie wartości obywatelskiej – prawa do demonstrowania powołując się na Konstytucję. Najpierw wypowiedziała się organizatorka Honorata, a potem Joanna– nasza członkini z Lublina powiedziała kilka serdecznych i mocnych słów, dlaczego wspieramy marsz, odpowiedziała na kilka pytań dziennikarzy i wraz z kilkorgiem organizatorów udaliśmy się na salę.

Wśród około 100-osobowej publiczności stanowiliśmy dziwnym trafem mniejszość około 10% (jak w życiu). Reszta to starsze panie o nie wiadomo dlaczego rozzłoszczonych twarzach i znacznie młodsi panowie o twarzach zadowolonych byciem razem i szansą na wspólne „danie wpierdol tym dewiantom”. Ale jeden z nich powiedział całkiem sensowne zdanie, które zapadło mi w pamięć: „nazwał mnie naziolem, a przecież widział mnie po raz pierwszy i nic o mnie nie wie”. Tak boli bycie obiektem myślenia stereotypami.

Do przeprowadzenia sesji Rady potrzebne było kworum 16 osób, radnych PiS było czternaścioro. Od rana było wiadomo, że nikt na tę sesję się nie wybiera, więc kworum nie będzie. Radni odegrali cały teatr z wysyłaniem sms-ów do nieobecnych, dzwonieniem, czekaniem, opiniami prawnymi (dziwnym trafem dokładnie przygotowanymi na tę zaskakującą sytuację), aż wreszcie ogłosili , ze sesja się nie może odbyć. Znowu, dziwnym trafem, mieli przygotowane oświadczenie, w którym wyrazili swoje zaskoczenie&oburzenie postawą innych radnych. Jeden radny (ten od homoseksualizm=pedofilia) czytał dość długi teks, a reszta skupiła się koło mównicy z bardzo poważnymi minami, zaskoczonymi i oburzonymi.

Po zakończeniu krótkiego spotkania radnych z dziennikarzami, korzystając z tego, że radni PiS stali wszyscy razem na mównicy, stanąłem pod mównicą i tak grzecznie, jak umiałem przedstawiłem się nazwiskiem i nazwą Stowarzyszenia My, Rodzice, przypomniałem o deklaracji Klubu PiS o chęci dialogu z organizatorami i zaoferowałem swoją osobę do tego dialogu. Oczywiście, większość radnych potraktowała mnie jak powietrze. Ku mojej radości rozmawiały ze mną trzy osoby . Pierwszy radny, niestety był chyba pod wpływem słynnych lubelskich gumijagód. Zadał mi strasznie trudne pytanie, a ja niestety pogubiłem się przy ósmym podmiocie i dziewiątym orzeczeniu i nie wiem czy trafnie odpowiedziałem, że nie wstydzę się córki i kocham ją nadal. Jeżeli pytanie dotyczyło jednak szans koszykarek Avii Świdnik na awans do wyższej klasy rozgrywek, przepraszam Panie radny za niezrozumienie.

Druga rozmowa była znacznie ciekawsza. Pani radna próbowała mnie najpierw przekonać, że inna orientacja to wynaturzenie, ale udało się nam uzgodnić formułę kompromisową, że chyba z tym się przychodzi na świat, więc wiele tu się zmienić nie da. Przeszliśmy do następnej linii oporu „niech sobie już będą, ale niech się nie afiszują” i rozmawiało się nam coraz ciekawiej, kiedy do boju włączył się Bardzo Ważny Radny. Zadał szybkie pytanie pomocnicze i nie słuchając odpowiedzi (polityka nie interesują odpowiedzi, on ma gradem pytań wbić wroga w beton) zaczął mnie w trybie pytającym (czy chce pan, żeby goli, żeby kopulowali, żeby …) informować , co się dzieje na tych paradach. Na drugi głos włączyła się pani radna, która też okazała się znawczynią bezeceństw paradowych. Trochę próbowałem się bronić, że to ja chodzę na parady i wiem, jak one wyglądają, a nie oni, ale sukcesu nie odniosłem. Napiszę do nich list z propozycją zasypania ich serią oskarżycielskich pytań na temat bezeceństw odbywających się na posiedzeniach klubu radnych PiS w Lublinie, bo znam się na tym co najmniej tak samo jak oni na paradach.

Marek Błaszczyk

zobacz także: https://kurierlubelski.pl/demonstracja-przeciwko-probie-zakazania-marszu-rownosci-w-lublinie-zdjecia-wideo/ga/13552022/zd/31533952