List otwarty do hierarchów Kościoła katolickiego

Po wstrząsających wydarzeniach podczas sobotniego marszu w Białymstoku,
kiedy poobijani, psychicznie i fizycznie, szukaliśmy pocieszenia i, rozpamiętując,  próbowaliśmy ukoić potargane emocje,
kiedy nasi znajomi i przyjaciele wydawali kolejno oświadczenia lub po prostu opisy zdarzeń tamtego dnia, świadczące o głębokich ranach i o tym, że nie do końca radzą sobie z traumą,
kiedy niepokój, dokąd to wszystko prowadzi, spędzał nam sen z powiek, postanowiliśmy napisać ten list i wysłać do hierarchów KK.
Jest on owocem, obaw, troski, ale przede wszystkim przeświadczenia, że musimy zabrać głos, żeby nie czuć się jak bezwolne marionetki w zawierusze politycznej.

List otwarty do hierarchów Kościoła katolickiego

 

Felieton przedwyborczy

Elżbieta Kruk jedzie do Brukseli

Właściwie już wszystko wiemy. Kto na pierwszym, a kto na ostatnim miejscu listy wyborczej. Wiemy też kto od kogo i kto za kogo. Niby nie ma niespodzianek, ale są zupełnie nowe deklaracje. W lubelskim okręgu pierwsze miejsce na liście kandydatek i kandydatów do Parlamentu Europejskiego dostała  pani Elżbieta Kruk. Pani Kruk wielokrotnie wypowiadała się w duchu nietolerancji i odbierania różnym grupom praw, a dwa dni temu została czyścicielką. Może łagodniej – orędowniczką oczyszczenia ziemi lubelskiej z LGBT. Przyszła europosłanka odważnie rozszyfrowała skrót i głośno powiedział , że to lesbijki i geje a nawet dołożyła neologizm „zmiennopłciowi”. Jako matkę osoby nieheteronormatywnej bardzo interesuje mnie dalszy los idei czyścicielstwa, jej planowany zasięg, termin eksterminacji. Chciałbym się przygotować.  Z jednej strony moją nadzieję budzi  wygrana pani Kruk, bo okręg wyborczy jest, najbardziej jak można, oddalony od brukselskiego poselstwa i być może trudy podróży zmniejszą chęć czyścicielstwa. Pamiętam jednak , że to właśnie w Lublinie ma miejsce terapia reparatywna i po wyjeździe pani euro- posłanki,  Lublin na polu czyszczenia nie zostanie sam.

Dalszy los idei czyszczenia interesuje mnie jeszcze w zakresie zaznaczania osób do wyczyszczenia. Na tym polu jest wiele sprawdzonych rozwiązań. Można się zaznaczyć  samemu, trzeba tylko zgodnie ustalić emblemat.  Można zbudować system wyłapywania elementów/obiektów, jeśli sami nadal się nie zgłoszą istnieją systemy zachęt i nagród dla tych,  którzy wiedzą i powiedzą.  I wtedy pojawia się pytanie Quo vadis  Lesbijko i Geju. Lubelszczyzna zamknięta. Świdnik rozważa szlabany.  Ze spuszczoną głową,  powoli  ….  sami lub z rodzinami idą LGBT, żeby uwolnić  ziemię lubelską od siebie.  Przestrzegam tylko lojalnie przed rozbudzaniem homofobii w całej Polsce, bo jeśli wszyscy prześladowani przez lewactwo i LGBT przyjadą na Lubelszczyznę, to region może logistycznie nie dać rady, a fundusze strukturalne z Unii na rozwój regionów wolnych od LGBT spływałyby powoli. A ile trzeba by się nagłosować, żeby homofobiczne projekty dostały priorytet. To ze dwie kadencje trzeba siedzieć w Brukseli.

Właściwie to, co napisałam  mogłoby być zabawne, gdyby nie było w tym antyludzkiej postawy. Idea czyścicielstwa głoszona przez kandydatkę Kruk  dopuszcza ironię,  ale wyklucza dialog.

Nie pochodzę z Lubelszczyzny. Pochodzę dużego miasta w środku Polski , które nie jest wolne od osób LGBTQIA i ich rodzin. Mam nadzieję, że moje miasto wkrótce podpisze Kartę Osób LGBTQIA.

Właściwie już wszystko wiem. Wiem też, że pani Elżbieta Kruk pojedzie do Brukseli. Nadal jednak nie wiem po co pani Kruk z przesłaniem eliminacji jedzie do Brukseli.

Dorota Stobiecka

PS Kłaniam się nisko wszystkim moim znajomym i nieznajomym z Lublina i ziemi lubelskiej, którzy działają na rzecz równości.

Sprostowanie do artykułu tygodnika „Do Rzeczy”

Nie mogliśmy nie zareagować na ten ironiczno-lekceważący tekst, który ukazał się w „Do Rzeczy” jako temat tygodnia pod tendencyjnym hasłem „Świat pod butem LGBTQ”. Niechęć, oparta na przyjęciu źle rozumianej konserwatywnej postawy, ignorującej aktualną wiedzę naukową, musiała wywołać naszą reakcję, ponieważ artykuł dotyczy naszych dzieci.
W grudniu wysłaliśmy naszą odpowiedź do rzeczonego tygodnika, jednakże odmówiono nam zamieszczenia sprostowania.

TERLIKOTERROR

W popularnym społeczno-polityczno-kulturalnym czasopiśmie Do Rzeczy pan Tomasz P.Terlikowski w artykule Homoterror postanowił srogo rozprawić się homoseksualistami i lewactwem.  Pojęcia się w zasadzie przenikają, nie ma sensu ich kategoryzować. Homoseksualiści  to wyłącznie rozwiąźli mężczyźni o lewicowych poglądach, słabo wykształceni, nie czytają, nie znają żadnych badań, które zna redaktor Do Rzeczy. Zresztą w pogoni za pięciuset partnerami trudno wygospodarować  choć chwilę, żeby się zastanowić, „jak bardzo ja i moi  kochankowie roznoszą choroby”. No bo i kiedy?

Pan redaktor posługując się toposem odbytu i wirusowego zapalenia wątroby wyraźnie pokazuje, że wśród gejów śmiertelność wysoka, w wielkich mękach, z wizją ognia wiecznego potępienia. I zasadzie tak powinno być. Problem polega na tym, że autor ostrożnie wchodzi na pole kościoła katolickiego i artykułu nie wynika czy homoseksualni klerycy też mają pięciuset partnerów (spore seminarium musi być), i czy choroby dotyczą tylko świeckich czy też nie. Być może osoby duchowne mają zapewnioną obligatoryjnie terapię reparatywną i dzięki temu choroby się ich nie imają. W rozważania o pedofilii się redaktor ugmatwał, bo temat drażliwy dla instytucji, wymaga aparatu pojęciowego i empatii.

Ale za to w Waszyngtonie 81 % chorujących na syfilis to homoseksualni mężczyźni, jak  twierdzi autor tekstu z podtytułem „wszystko co powinniście wiedzieć o homoseksualizmie”. Ciekawe czy tak samo jest w Chojnicach lub Zielonej Górze?

Niezbyt zabawna ironia, którą redaktor rozpoczyna artykuł schematyzując grupy wykluczone i pokrzywdzone wprowadza nas w świat tradycji nierozumnej i w ośmieszanie   poprawności politycznej, która w swej istocie, odbiera prawo do opresji.  Tezą artykułu jest twierdzenie, że homoseksualiści mają ponoć specjalne prawa, a każda ich krytyka spotyka się histeryczną reakcją „różnej maści lewicowców i liberałów”.  A oni masowo, bez wyjątku niszczą tradycję narodową i rodzinną. Bo homoseksualiści przecież nie mają rodzin. Bo niby skąd? Z niewierności?

Panie Redaktorze,

z pewnością reprezentuje Pan heteronormatywną większość i za żadne skarby świata nie wpuści do swojej przestrzeni życiowej osób LGBTQIA. Heteronorma to naturalna wyższość, a zatem władza i prawo do pouczania.  Deklaratywnie daje Pan ludziom wolność, ale po prostu z dobrego serca i poczucia szacunku dla różnorodności – OSTRZEGA.  No cóż, należałby się  WIELKI  SZACUN, gdyby nie to, że:

wykorzystał Pan wszystkie możliwe metody manipulacyjne, żeby grupę LGBTQIA zdeprecjonować. Bardzo nieładnie posługuje się Pan prostym chwytem choroby, który w konsekwencji prowadzi do strachu – eksploatuje Pan motyw zarażania. Świadomie pisze Pan tylko o mężczyznach homoseksualnych, wykluczając różnorodność seksualną kobiet. Jako podmiot liryczny bezustannie podkreśla Pan  swoją bezstronność  i konsekwentne dążenie „do prawdziwej prawdy”. Wyraźnie widoczna jest troska o homoterrorystów.  Opublikował Pan artykułu w Do Rzeczy,  zatem nie naraża się Pan na wewnątrzredakcyjną dyskusję, a krytycznych głosów z zewnątrz może pan nie słuchać .

Jest Pan intelektualnie syty, z wypełnionym poczuciem misji. Ale proszę sobie wyobrazić rodziców wyposażonych w wiedzę z pańskiego artykułu, którzy muszą się zmierzyć z coming outem dziecka. Nie dość, że gej lub lesbijka, to jeszcze żółtaczka i syfilis, nowotwór i wykluczenie.  Sugeruje Pan też samobójstwo. I tu, niestety, Pana proroctwa się sprawdzają.

Teraz bez żartów. Naprawdę trudno z Panem żartować. Tym artykułem odbiera Pan prawo do dyskusji, sugeruje Pan pozorne ruchy i nieszczerą rozmowę. Nie broni Pan ani tradycji, ani rodziny, ogranicza Pan jedynie myślenie o nich.

Szczerze mówiąc nie chcemy z Panem polemizować na bazie procentów i badań. Nie dlatego, że nie możemy, bo damy radę. Ale dlatego, że uderza Pan tymi procentami w ludzi, których kochamy najbardziej na świecie – w nasze dzieci.  Wśród setek dzieci naszych i naszych przyjaciół praktycznie wszyscy żyją albo w stabilnych związkach, albo samotnie.  Podstawowym problemem zdrowotnym naszych dzieci nie są ani AIDS, ani WZW. Tym problemem jest depresja.  Depresja wynikająca z nieustannych obelg, badań „naukawych” i poczucia winy.

A teraz odpowiedź na Pana twierdzenie, że problemy psychiczne osób LGBTQIA są winą ich samych.  Otóż, ich dotkliwość jest znacznie mniejsza po zmianie otoczenia czyli po wyjeździe do krajów, gdzie nie czyha na nich troglodyta z kamieniem i  subtelny intelektualista, który mu ten kamień dostarczy.

 

Z nadzieją, że zboczy Pan z drogi „monologu pouczającego i ośmieszającego”
Z nadzieją, że zostanie Pan kiedyś sojusznikiem wszystkich rodzin
pozostajemy z wyrazami szacunku

Marek Błaszczyk prezes, Dorota Stobiecka wiceprezeska
My Rodzice – stowarzyszenie matek, ojców i sojuszników osób LGBTQIA

 

List Artura Barbary Kapturkiewicz do biskupów

„Do biskupa Marka Mendyka oraz do wszystkich biskupów Konferencji Episkopatu Polski

w sprawie oświadczenia Komisji Wychowania Katolickiego KEP z dnia 25.10.2018:
Szkoła nie dla LGBTQ, rodzice mają prawo decydować

Już samym tytułem tego oświadczenia, dopuściliście się, biskupi, kolejnego, niewyobrażalnego aktu dyskryminacji wobec ludzi LGBTQ, tym razem wobec tych najmłodszych.
Według powyższego tytułu, kilka procent uczennic i uczniów (tych LGBTQ) nie ma nawet prawa uczęszczać do szkół w Polsce.
Oczywiście tym bardziej nie ma prawa do edukacji na swój temat. Do ochrony przed biciem, wyśmiewaniem i poniewieraniem. Do wsparcia ze strony nauczycieli i kolegów.
Tymczasem bez żadnego sprzeciwu z waszej strony, na katechezach i na kazaniach głoszona jest jawnie homofobia i transfobia.
Na skutek takich nauk osoby LGBTQ nie znajdują oparcia w rodzinach, cierpią prześladowania w szkołach i zakładach pracy. Niektóre i niektórzy odbierają sobie życie. Wielu leczy się latami z powodu depresji.
Wiele i wielu opuszcza Kościół aby ratować swoje zdrowie i życie.

Robicie wszystko biskupi, aby ludzie LGBTQ żyli w milczeniu i zastraszeniu, poczuciu winy za to kim są. Aby odchodzili z Kościoła, bo wtedy wydaje się wam że problem znika. Nie obchodzi was ich życie.
Umywacie ręce wobec ich cierpienia, i prześladowań które znoszą.
Boicie się panicznie i unikacie ludzi LGBTQ którzy siebie zaakceptowali, a szczególnie tych którzy pozostali w Kościele i pracują nad jego zmianą.
Wiecie dobrze, że byliśmy na rozmowach u niektórych z was. Umówić się było bardzo trudno, gdyż traktujecie nas jak trędowatych. Po takim spotkaniu, pomimo poprawnej atmosfery, robicie wszystko, aby nie doszło do kolejnego.
W rozmowach oraz w wysyłanych do was pismach prosiliśmy o napisanie publicznego listu do odczytania w kościołach, zawierającego słowa akceptacji i chrześcijańskiej miłości wobec ludzi LGBTQ. Proste słowa ratujące zdrowie i życie wielu.
Nie było was dotąd na to stać.
Nie znalazł się wśród was w Polsce żaden sprawiedliwy, który napisałby publicznie o nas coś dobrego.
Robią to za was inni ludzie – świeccy wierzący i niewierzący.
Jedyne co potraficie, to potępiać ich pracę.
Tak było dwa lata temu z kampanią „Przekażmy sobie znak pokoju”
Tak jest w tym roku z akcją Tęczowy Piątek.
Takie oświadczenia publikujecie niezwykle szybko i sprawnie.
Jeżeli nie potraficie czynić dobra, to przynajmniej nie przeszkadzajcie innym ludziom, którzy was wyręczają !
Obce są wam słowa Katechizmu Kościoła Katolickiego o szacunku, współczuciu i delikatności.
Nie bierzecie pod uwagę wypowiedzi jezuity Jamesa Martina, z biura komunikacji w Watykanie, który przemawiał na temat LGBTQ podczas Światowego Spotkania Rodzin w Dublinie oraz na Synodzie biskupów na temat młodzieży w 2018 roku. Koniecznie przeczytajcie dokładnie jego wypowiedzi ! (fragment na portalu DEON)

Jestem katolikiem z Kościoła rzymskokatolickiego. Ochrzczono mnie jako niemowlę i przyjęto do rodziny Kościoła. Uczono mnie religii, bierzmowano. Chodzę całe życie w niedzielę i święta na Mszę świętą. Mam ślub kościelny i żyję 33 lata w małżeństwie. Mam ochrzczone dorosłe dzieci. 32 lata pracuję jako lekarz medycyny.
Od 10 lat pomagam moim siostrom i braciom LGBTQ – wiem o czym piszę. Jestem współzałożycielem Grupy Polskich Chrześcijan LGBTQ Wiara i Tęcza. Obecnie działam w Fundacji Wiara i Tęcza. Jestem osobą transpłciową.

Wasz Kościół jest także moim Kościołem.
Jezus jest moim Panem i moją Miłością.
To On mówi w moim sercu, że aby móc uczciwie pozostać w Kościele rzymskokatolickim, muszę korzystać z klauzuli sumienia, co właśnie czynię wysyłając do was ten list i upubliczniając go.

Bracia biskupi, nawracajcie się i czyńcie dobro zamiast zła.
Czekam niestrudzenie na waszą wyciągniętą dłoń i zaproszenie do rozmów.
P
Barbara Kapturkiewicz (nieformalnie Artur)

mail: barka.202@gmail.com

list zostaje wysłany:
-na dostępne adresy mailowe ze strony KEP
-na dostępne adresy mailowe Kurii Krakowskiej
-na adres mojej Parafii
-do redakcji: Tygodnika Powszechnego, miesięcznika Znak, kwartalnika Więź, magazynu Kontakt, Gazety Wyborczej
-do Kampanii Przeciw Homofobii oraz innych organizacji LGBT w Polsce”

Publikujemy ten list, bo nikt tak dokładnie jak Artur Kapturkiewicz nie pokazał konfliktu pomiędzy wierzącym w Boga i kochającym Jezusem Chrystusem a zimnymi, powołującymi się ciągle na Prawo faryzeuszami.

List do p. Pituchy, Radnego PIS w Lublinie

Szanowny Panie Radny!

W swoim wniosku o zakaz Marszu Równości powiązał Pan homoseksualizm z pedofilią. Z drugiej strony, Pana klub w Radzie Miasta Lublina zadeklarował gotowość dialogu z organizatorami. W piątek podszedłem do wszystkich Państwa proponując ten dialog. Zdecydowanie nie miał Pan ochoty.

A chciałem Panu przekazać link do publikacji z Gościa Niedzielnego, z której zrodziło się kłamstwo „homoseksualizm=pedofilia”, równie sensowne jak równania pediatra=pedofil albo chlorofil=pedofil.

Ten  link, oraz króciutkie wnioski z tego artykułu podaję na końcu tego listu (to jest mój tekst opublikowany na FB organizacji My, Rodzice – Stowarzyszenia matek, ojców i sojuszników osób LGBTQIA, której jestem prezesem).

Chciałbym Panu opowiedzieć jak zaangażowałem  się w ruch rodziców osób LGBT.

Spotkałem małżeństwo, które ma dwóch synów. Starszy przed wyjazdem na studia do Dużego Miasta powiedział przyjaciołom i  rodzicom, że jest gejem (rodzice odpowiedzieli, że kochają i będą zawsze go kochać) i wyruszył. Dwa dni później na szkole jego 10-letniego brata Adama pojawił się wielki napis „ADAM   (nazwisko) TO PEDOFIL”.

Chłopak przeżył. Już jest OK. Ale dzięki Pana kłamstwom o pedofilach jakiś inny 10-letni brat umrze albo zostanie kaleką. A Pan dalej będzie się oburzał, kiedy osoby LGBT albo ich bliscy mówią o nietolerancji.

Ma Pan prawo mówić o swoich obawach i odczuciach. Nie ma Pan prawa mówić nieprawdy, która powtarzana przez takich jak Pan staje nawoływaniem do popełnienia przestępstwa.             

Z poważaniem,

Marek Błaszczyk

www.myrodzice.org

Miło mi będzie, jeśli przekaże Pan ten tekst dziennikarzom jako kolejny przykład homoterroru

Popieramy KPH

My, Rodzice – Stowarzyszenie matek, ojców i sojuszników osób LGBTQIA zdecydowanie popiera stanowisko Kampanii Przeciw Homofobii, wyrażone w liście otwartym z 11 czerwca 2018 r., w sprawie programu w TVP Info, w którym prowadzący Magdalena Ogórek i Jacek Łęski nie reagowali na nienawistne treści pod adresem społeczności LGBTQIA.
Jako rodzice osób LGBTQIA jesteśmy bardzo dotknięci i rozczarowani nieprofesjonalną postawą państwowej telewizji wobec polskich obywatelek i obywateli.